Kolejne ciężkie doświadczenia przyszły wraz z nastaniem II wojny światowej. Kentenichowi nie brakowało odwagi by jawnie krytykować nazizm dopatrując się w nim działania samego szatana. Taka postawa szybko rzuciła się w oczy Gestapo, które po dłuższej obserwacji zdecydowało się aresztować Ojca. Trafił on do aresztu w Koblencji, tam też również był przesłuchiwany. Warunki więzienne pomimo, że były niczym w porównaniu do obozów śmierci, nie należały do łatwych. Kentenich trafił do tzw. „bunkra”, miejsca gdzie przetrzymywano najgorszych kryminalistów. Ojciec Założyciel już wtedy zdobył sobie małą „sławę” z powodu swojej pogody ducha, która zadziwiała nawet gestapowców. Jeden ze współwięźniów wspomina, że na pytanie czy ojciec przeżywa jakieś trudne chwile, on odpowiedział: „Nie tylko ani jednej ciężkiej godziny, ale ani jednej ciężkiej sekundy, nawet wtedy gdy przebywałem w karcerze i doświadczałem całej tej potwornej maszynerii łamania woli człowieka.”
Osobiście ciężko mi sobie wyobrazić jak człowiek może podchodzić do tak trudnych doświadczeń z takim spokojem i nie załamać się. Tym bardziej, że nie można było mówić wtedy o nadziei, która w takich sytuacjach potrafi „trzymać ludzi przy życiu”. Przyszłość malowała się w czarnych barwach, a mimo to Kentenich mówił, że jest na wszystko gotowy, a wręcz czeka na sytuację, gdy będzie mógł się całkowici i radykalnie zdać na wolę Bożą, doświadczając tego co najgorsze. Człowiek, który rezygnuje z całego komfortu życia, ze wszystkich swoich marzeń, ambicji i planów, a zamiast tego z utęsknieniem wygląda chwili kiedy Bóg będzie mógł go jak „złoto w ogniu” wystawić na próbę musi być szaleńcem, albo… no właśnie kim? Człowiek z natury sprzeciwia się cierpieniu, a w przypadku Kentenicha mamy do czynienia z czymś co można nazwać „świętą obojętnością”.
„Najgorsze” przyszło w marcu 1942 roku. Kryzys ciała rozpoczął się w pełni. Kentenich został przetransportowany do obozu koncentracyjnego KL Dachau. Pomimo, że wcześniej pojawiła się okazja by uciec od tego cierpienia, Kentenich po długich wahaniach podczas Mszy Świętej zrozumiał, że Opatrzność wymaga od niego stawienia czoła tej próbie, która jak się później okazało, miała być kluczowa dla rozwoju Szensztatu.
Ciężko porównywać który z obozów śmierci był najgorszy. Jednak wydarzenia jakie miały miejsce podczas wyzwalania Dachau mogą świadczyć o wyjątkowym okrucieństwie jakie w nim panowało. Oddział amerykańskich żołnierzy działając impulsywnie na widok tego co zastali w obozie dokonał masowej egzekucji ponad 500-set esesmanów. Wydarzenia te nazwano później „Masakrą z Dachau.” Możemy sobie tylko wyobrażać co musieli zobaczyć Amerykanie, że dokonali w odwecie takiej zbrodni.
Niewątpliwie było to „piekło na ziemi”. Wyniszczenie ciała było ogromne. Ludzie z głodu tracili zmysły i dalecy byli od szlachetnych odruchów. A jak zachowywał się Kentenich? Czy szukał dla siebie jakiś wymówek, usprawiedliwień? Nie! Nie szukał. Wystrzegał się nawet najmniejszego grzechu i prowadził ożywioną działalność apostolską. To właśnie w obozie narodziła się międzynarodowość Ruchu – powstało Dzieło Rodzin i wspólnota Braci Maryi. Kentenich odbierał i wysyłał także dużo listów. Oczywiście groziła za to sroga kara, łącznie z natychmiastową egzekucją. Jednak kiedy obozowi kapo wzięli Kentenicha na przesłuchanie z pełną wiarą i przekonaniem odpowiadał, że listów nie pisze. I mówił prawdę. Chcąc wystrzec się kłamstwa i wiarygodnie odpowiadać podczas przesłuchania, Ojciec nie pisał listów samodzielnie, a dyktował je…